W Szarm el-Szejk (Egipt) zakończyła się IV Konferencja Forum Zarządzania Internetem (IGF). Jednym z głównych wniosków, było to, że zbyt blisko tej organizacji jest rząd Stanów Zjednoczonych.
We wrześniu Ministerstwo Handlu Stanów Zjednoczonych i Internet Corporation for Assigned Names and Numbers podpisały umowę na mocy, której stworzono panele (komisje) do oceny pracy ICANN w kluczowych obszarach. W nich mają się znaleźć także przedstawiciele innych państw, tak aby ciało stało się bardziej globalne.
Lecz według uczestników konferencji USA ma nadal silny udział w ICANN. Według nich jest jeszcze więcej do zrobienia, niż tylko wspomniana "odpowiedzialność i przejrzystość". Pakistański delegat powiedział, że w ICANN widział małą ilość pracowników z jego części świata. Dodał, że było tam zbyt mało członków zarządu z krajów rozwijających się.
Z kolei przedstawiciel Chin stwierdził, że ICANN powinien w ogóle przestać istnieć. "Chcemy mieć organizację międzynarodową w ramach Organizacji Narodów Zjednoczonych, tak aby zastąpić ICANN", powiedział Chencqing Huang, szef Internet Society of China.
"Duże decyzje nie powinny być jednostronne, ale podejmowane w porozumieniu ze społecznością internetu", dodano. "Siła i prawo weta jest jednak nadal w rękach USA".
Forum IGF trwało cztery dni w Szarm el-Szejk, gdzie ponad 1500 przedstawicieli rządów, społeczeństwa obywatelskiego i sektora prywatnego, spotkało się, aby omówić przyszłość Internetu. Kolejne spotkanie za rok, na Litwie.
Źródło:
AFP