Podobno zagrożenie dla cyberświata weszło w całkowicie nową fazę, czy to prawda?
Niedawno wykryty trojan Dugu zawierał fragmenty szkodnika Stuxnet i jego zadaniem była kradzież informacji z komputerów, który wykorzystywane były do zadań kontroli w przemyśle. Eksperci zaczęli więc podejrzewać, że szkodnik narodził się dokładnie w tym samym miejscu co jego pierwowzór.
W październiku cyberwojny wybuchły z nową siłą. Wyszło wtedy, że administracja prezydenta USA zaniechała prowadzenia cyber ataków przeciwko systemom obrony powietrznej Libii. Dodatkowo Pentagon ogłosił iż jednak cyberwojna jest możliwa. Później doszła do tego sugestia, że Chiny były zaangażowane w ataki na dwa amerykańskie satelity cywilne.
Jak się okazało, w wyniku analizy bezpieczeństwa systemów w Stanach Zjednoczonych wyszło, iż sytuacja jest zła. Wezwano Radę Bezpieczeństwa Narodowego do kierowania pracami naprawczymi.
Jednak systemy są nadal atakowane. W lipcu zastępca sekretarza obrony William Lynn przyznał, że "w ciągu ostatnich dziesięciu lat, zagraniczni cyberprzestępcy ukradli terabajty danych".
A to tylko niewielka część cyberwojny. A jeszcze jakby do tego dorzucić szpiegostwo przemysłowe? Pentagon nawet stworzył specjalny zespół do reagowania na cyber-zdarzenia. Jego budżet wyniósł aż 2-3 miliarda dolarów.
Pomimo tych działań, cyberwojna pozostaje swoistym wyścigiem szczurów. Nikt nie chce się przyznać, że został zaatakowany. W zasadzie najwięcej danych o tego typu zdarzeniach pochodzą z USA. Jednak robaki typu Stuxnet nie pozostawiają wątpliwości, sytuacja staje się coraz bardziej poważna.
źródło: compulenta.ru |