Google zobowiązuje się tak zmodyfikować swoją usługę wyszukiwania, aby rozwiązać problem piractwa online. A to wszystko przez silne lobby przemysłu muzycznego.
W czterech zmianach jakie chce wprowadzić Google, mieści się także usunięcie wszystkich słów kluczowych bezpośrednio związanych z piractwem. Sprawa tyczy tylko listy autouzupełniania, więc nie zablokuje to bezpośrednio witryn łamiących prawo. W wynikach wyszukiwania nadal będą widoczne adresy podstron, gdzie można pobrać chronione prawem autorskim materiały.
Według przemysłu muzycznego jest to dobry znak, ale niewystarczający. "Cieszy fakt, że Google zaczyna reagować na nasze wołania do wzięcia większej odpowiedzialności w odniesieniu do treści niezgodnych z prawem" powiedział rzecznik BPI. "Jednakże ten pakiet środków jest zauważalny, ale nadal ignoruje sedno problemu - to wyszukiwarka Google zdecydowanie kieruje konsumentów poszukujących muzyki i innej cyfrowej rozrywki do nielegalnych stron".
Google obiecuje, że podejrzane materiały będą znikały z podpowiedzi w ciągu 24 godzin od zgłoszenia. Jednak samo określenie nielegalnych słów będzie bardzo trudne i firma o tym wie.
Nawet słowo torrent nie jest przecież w pełni szkodliwe. Wielu bowiem dostawców niezależnych oprogramowania korzysta właśnie z tej formy rozpowszechniania swoich produktów i to w sposób w pełni legalny. Trzeba więc będzie określać czy dane słowo w danym momencie mówi o nielegalności czy też nie. To będzie ogromne wyzwanie i już tym pracom obiecują się przyglądać członkowie Open Rights Group.
Źródło: BBC |