Może zabrzmi to jak opowieść science fiction, ale Japonia zamierza w 2030 roku zbierać energię słoneczną w kosmosie i zestrzeliwać ją na ziemię poprzez laser lub mikrofale.
Zestrzeliwaną energię słoneczną odbierałyby ogromne anteny paraboliczne umieszczane w zbiornikach wodnych lub morzu. Opracowywany system mógłby dostarczać około jednego gigawata energii, co można porównać do średniej wielkości elektrowni jądrowej. Koszt energii to około ośmiu jenów, co jest ceną 6 razy niższą nić obecnie płacą Japończycy.
Ucieleśnieniem tych marzeń zajęło się 130 japońskich naukowców w 1998 roku. Teraz przyszedł czas na przemysłowe wdrożenie projektu. Kilka dni temu, rząd formalnie powołał konsorcjum Unmanned Space Experiment Free Flyer złożone z korporacji Mitsubishi Electric, NEC, Fujitsu i Sharp.
W pierwszym etapie na orbicie zostanie umieszczona satelita stanowiąca platformę do testów transferu mikrofal na ziemię. W 2020 roku zakłada się uruchomienie pilotażowego projektu o mocy do 10 megawatów, a zaraz za nim projekt 250 megawatów. Wtedy będzie można ocenić realną rentowność projektu.
Największym problemem może nie być sama technologia, a przekonanie opinii publicznej do nowych rozwiązań. Trzeba będzie przekonać wszystkich, że nie muszą się obawiać lecących z nieba palących promieni lasera, siekanych ptaków i samolotów. Ankiety przeprowadzone w 2004 roku wykazały bowiem, że ludzie bardzo obawiają się słów mikrofala czy laser.
Źródło:
compulenta