Wygląda na to , że służbą federalnym nie potrzebna jest ustawa SOPA i PIPA, by szybko i skutecznie odcinać od Sieci wybrane przez siebie witryny. Przekonał się o tym serwis Megaupload, którego serwery władze nowozelandzkie, na polecenie przedstawicieli Stanów Zjednoczonych zostały wyłączone.
Strona internetowa mającej siedzibę w Hong Kongu firmy Megaupload, z której korzysta 150 milionów aktywnych użytkowników, została zamknięta z powodu łamania praw autorskich co naraziło twórców filmów, programów telewizyjnych, muzyki i innych treści na straty w wysokości ponad pół miliarda dolarów.
Na wniosek amerykańskiej prokuratury władze Nowej Zelandii aresztowały mieszkającego w tym kraju, a pochodzącego z Niemiec twórcę Megaupload Kima Dotcom, znanego również jako Kim Schmitz. Oprócz niego zatrzymano trzech innych pracowników portalu. W akcji wzięło udział 70 policjantów, którzy zabezpieczyli ich domy oraz luksusowe samochody. Amerykanie zapowiedzieli złożenie wniosku o ekstradycję.
Tuż przed zamknięciem, na Megaupload znajdowało się następujące oświadczenie: "Zarzuty o naruszanie praw autorskich są w groteskowy sposób przesadzone. Większość ruchu generowanego przez Megaupload to legalne treści, więc raczej nic nam nie grozi. Jeżeli przemysł dostarczający płatne treści chce wykorzystać naszą popularność, z radością rozpoczniemy z nim dialog. Mamy kilka świetnych pomysłów. Prosimy, odezwijcie się do nas".
Wieści o zamknięciu Megaupload, tuż po zakończeniu protestów przeciwko SOPA i PIPA,
spowodowały, że niespełna godzina od ogłoszenia zamknięcia witryny, hakerzy ze stowarzyszenia "Anonimowi" przeprowadzili jeden z największych ataków w swojej historii.
W pierwszej kolejności padła strona amerykańskiego Departamentu Sprawiedliwości. Wkrótce potem padła witryna wytwórni Universal Music, organizacji RIAA i MPAA. Za cel została obrana również witryna Białego Domu i FBI.
Źródło: chip.pl, polskieradio.pl |