Naukowcy praktycznie z całego świata pracują nad różnymi technologiami, które pozwolą na szybką transmisję danych w sieciach bezprzewodowych. Czasami się pojawia pomysł, aby wykorzystać do tego światło i zwykły sprzęt oświetleniowy.
Zwykle pomysły te opierają się na użyciu diod świecących, gdzie dane są przesyłane przy pomocy wahań jasności niezauważalnych dla ludzkiego oka.
Same próby wysyłania wiadomości przy pomocy światła są prowadzone od dawien dawna. Już sam Graham Bell wysłał pierwszą wiadomość przy pomocy urządzenia photophone. Największy wzrost tego typu pomysłów odnotowano jednak w ostatnich latach, zwłaszcza po pojawieniu się w szerokim użyciu jasnych diod LED. Ich największą zaletą jest to, że są one zdecydowanie bardziej podatne na dostrajanie niż np żarówki. A to czyni technologie bardziej praktyczną i ekonomiczniejszą.
W ubiegłym tygodniu, na konferencji TEDGlobal, profesor Harald Haas z Uniwersytetu Edynburgu pokazał po siedmiu latach pracy prototyp technologi Li-Fi (nazwa wymyślona przez samego autora). Przy pomocy diody LED wysyłał on film wyświetlany na ekranie za jego plecami. Według niego urządzenie składa się z części jakie można kupić w sklepie za śmiesznie małe pieniądze i na dodatek nie ma żadnej anteny.
Żeby pokazać, że to nie oszustwo, włożył on rękę zasłaniając źródło światła, a film niemal natychmiast się urwał. Prędkość jaką uzyskiwał to około 10 megabitów na sekundę. Do końca roku jego pomysł ma osiągać do 100 megabitów.
Taka technologia może być stosowana wszędzie tam, gdzie nie można stosować fal radiowych, np na platformach wiertniczych gdzie poprzez fale radiowe może dojść do powstania iskry. Zastosowanie światła ma też taką zaletę, że stosunkowo łatwo je zatrzymać, więc nie ma ryzyka wycieku danych.
Źródło: compulenta.ru |