Ostatni rok był bardzo udany dla producentów pojazdów napędzanych energią elektryczną. Niestety, nadal nie przezwyciężono problemów związanych z niewielkim zasięgiem. Pełen "zbiornik" wyczerpuje się szybko, a mocniejszy wymaga większych baterii litowo-jonowych. To powoduje z kolei wzrost masy pojazdu i zmniejszenia wolnej przestrzeni.
Ale pojawił się właśnie nowy pomysł. A co się stanie jak usuniemy jedną z elektrod i zastąpimy ją powietrzem? Otóż Amerykańscy uczeni twierdzą, że powstanie akumulator litowo-powietrzny zdolny do przechowywania do 5-10 razy więcej energii niż baterie litowo-jonowe i to przy zachowaniu tej samej wagi. W teorii, gęstość energii zmagazynowanej może być porównywana nawet z benzyną.
W takiej baterii anoda będzie litowa, zaś katodą stanie się tlen. Tutaj lit uwolni energię, zaś ładowanie spowoduje wydalenie tlenu i zostanie sam lit. A to wszystko nie jest tylko śpiewem przyszłości. Takie baterie już istnieją, np w aparatach słuchowych.
Ważnym problemem pozostaje woda. Lit z nią bowiem reaguje, więc elektrolit nie może jej zawierać. To powoduje, że powietrze musi być oczyszczane z pary wodnej. Kolejnym problemem jest pojawianie się tlenku litu. Jego wyzwalanie zmniejsza liczbę cykli ładowania. Zanim ktoś zastosuje je w samochodach, baterie takie muszą się nauczyć obsługiwać tysiące takich cykli.
Kolejnym problemem jest wolny proces ładowania/rozładowania. Jednak tutaj odkryto ostatnio, że włączenie nanocząstek złota oraz platyny na końcu katody, może ten proces przyspieszyć o nawet 77%. Tutaj złoto przyspiesza wiązanie tlenu z litem, zaś platyna jest katalizatorem podziału.
Zanim jednak takie baterie trafią ostatecznie na rynek, może minąć sporo czasu. W przypadku baterii litowo-jonowych opisanych w 1978 roku ich sprzedaż ruszyła dopiero w 1997 roku.
Źródło: http://science.compulenta.ru/ |