Wcześniej jedynie można było stwierdzić, że Voyager znajduje się na granicy układu, ale nie było wiadomo, kiedy z niego wyleci. Kilka miesięcy temu sonda odnotowała zerową prędkość ruchu wiatru słonecznego, co było właśnie dowodem na zbliżanie się do krańców naszego układu.
Obecnie Voyager-1 jest pierwszym obiektem dzieła ludzkich rąk, który znalazł się poza naszym układem. Podróż zajęła mu aż 30 lat.
W tej chwili Voyager-1 znajduje się w odległości ponad 18 miliardów kilometrów od nas. Jego bliźniak Voyager-2 jest o 3 miliardy kilometrów bliżej. Sygnał od numeru pierwszego przemierza kosmos w naszym kierunku w czasie aż 16 godzin i 38 minut.
W czasie swojej podróży, sonda zbadała wiele planet, w tym Jowisz, Saturn, Uran oraz Neptun. Odwiedziła też 48 księżyców tych planet.
Jak wynika z badań instrumentów pokładowych sondy, cząstki, które w niego uderzają są wynikiem jakiegoś zajścia w naszej galaktyce. Z kolei nie dociera do niego żadna cząstka pochodząca od naszego słońca. Nowe cząstki Voyager-1 odkrył już kilka miesięcy temu, jednak dopiero teraz nie znajduje on żadnych cząstek pochodzących z Układu Słonecznego.
W chwili obecnej wzrost cząstek spoza heliosfery wynosi 5% tygodniowo. To oznacza, że właśnie Voyager-1 wszedł w przestrzeń międzygwiezdną.
Naszego bohatera zasila obecnie reaktor z plutonu, który będzie go żywił do 2025 roku. Wtedy najprawdopodobniej Voyager-1 zamilknie zaprzestając wysyłania sygnałów. Niemniej jego podróż nadal będzie trwała.
Źródło: cybersecurity.ru |